2008.10.12 – Babia Góra

Dziś, w drugi dzień weekendu, nie sposób było nie wykorzystać pięknej pogody. Temperatura za oknem zachęcała od kilku dni do górskich wędrówek, a słońce sprawiło nam w końcu prawdziwą złotą polską jesień.
Wybraliśmy się więc na Babią Górę. Nie licząc dwóch nocnych wypadów w ostatnich latach, to było to nasze pierwsze dzienne wejście na Diablak od 14 lat. Już w drodze do Zawoi słońce podświetlało unoszące się nad polami mgły, które wraz z kolorem jesiennych liści tworzyły malowniczy krajobraz.

Podejście zaczęliśmy z Zawoi Markowej. Tak jak i 14 lat temu, tak i dziś, za bilet wstępu do parku służą pocztówki, nie to co w Tatrach. Szlak w dzień wygląda tak samo jak i nocą, idzie się dobrze i za godzinkę można spokojnie dotrzeć na Markowe Szczawiny. Schronisko obecnie jest w budowie. Ma zostać oddane do użytku w czerwcu 2009 r. Niektóre funkcje schroniska przejęła znajdująca się obok GOPR-ówka. Jest tam bufet, kilka noclegów także się znajdzie. Gorzej z toaletami. Ruszając w dalszą drogę wybieramy żółty szlak – Perć Akademicką (zamykany od 1.11 do 30.04 ze względu na zagrożenia lawinowe i ogólne niebezpieczeństwo). Przy podejściu zauważamy to, czego nie dojrzałem poprzednimi razami nocą, mianowicie niegdyś kolorowe jarzębiny, dziś uschnięte i połamane. Zastanawiamy się dlaczego, tym bardziej, że te nie połamane też uschnęły. Po drodze wspinamy się jednymi z dwóch występujących w Beskidach łańcuchów i klamer (drugie są przy podejściu na czerwonym szlakiem z Węgierskiej Górki w kierunku Rysianki). Pogoda cały czas dopisuje, choć mimo, że w dole jest całkowity spokój, to im bliżej szczytu tym troszkę bardziej wieje. Jednak nie równa się to temu, gdy byłem tam poprzednim razem w środku nocy i wiatr przenikał wszystkie warstwy ubrania oraz śpiwór. Przed południem docieramy na szczyt masywu Babiej Góry – Diablak (1725 m. n.p.m.) W dole wciąż utrzymują się lekkie mgły uniemożliwiające dalekie widoki. Co jak co, ale Tatry widać świetnie. Skąpane w jesiennym słońcu, z wyrastającymi ponad chmurami wierzchołkami. W każdą inną stronę także jest pięknie. Po krótkim posiłku ruszamy w dalszą drogę w stronę przełęczy Krowiarki gdzie mamy zaparkowany samochód i cały czas podziwiamy Tatry po prawej, liczne wioski po lewej.

Pogoda dopisuje, słońce przygrzewa, można w otoczeniu gór i przyrody delektować się urokami polskiej jesieni i prawdopodobnie jednym z ostatnich ciepłych dni tego roku.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.