Rowerem po Bornholmie

Od ostatniej wizyty na Bornholmie minęło już ładnych parę lat i nadszedł czas, aby odświeżyć sobie wspomnienia związane z tą malutką wyspą. Kilka lat temu Polferries zlikwidował rejsy na trasie Świnoujście – Ronne i w tej chwili pozostają tylko z niemieckiego Sassnitz lub w sezonie letnim z Kołobrzegu lub Darłowa do Nexo. Jedyny dogodny termin jaki mi odpowiadał w miarę pokrywał się z wypłynięciami i przypłynięciami z Kołobrzegu, a więc padło na to miasto. Dzień przed planowanym wypłynięciem udałem się do biura Polskiej Żeglugi Bałtyckiej celem zakupienia biletów i usłyszałem, żę ..brak miejsc. Zacząłem szybko w głowie układać plan alternatywny uwzględniający próby dotarcia do oddalonego o około 280 kilometrów Sassnitz lub przejażdżki przez całą Polskę w kierunku domu. Nie poddając się jednak poszedłem do biura raz jeszcze i zapytałem czy jest jakaś szans, że coś się zwolni lub ktoś odwoła rezerwację. Tym razem miałem więcej szczęścia bo pani zrobiło się mnie żal i powiedziała, że coś wymyślimy. Tak też się stało, bilety były moje.

W sobotę zjawiłem się już po 6 na nabrzeżu i rzeczywiście pasażerów zarówno z rowerami jak i bez trochę jednak było.  Morze tego dnia było wyjątkowo niespokojne, na niebie chmury, bujało okropnie. Po około półtorej godziny rejsu kapitan ogłosił, że szwedzki jacht nadał sygnał Mayday i płyniemy na pomoc. Okazało się, że miał złamany maszt i przez następne pół godziny, czyli do czasu przypłynięcia jednostki ratunkowej z Kołobrzegu krążyliśmy wokół niego.

Na Bornholmie byłem zatem nie o 11, a dwie godziny później. Mój pobyt zakładał pięć dni na wyspie, a więc nie miałem się co spieszyć. Spokojnie powinien ten czas wystarczyć na objechanie jej dookoła i odwiedzenie najciekawszych miejsc. Będąc akurat na rynku w Nexo i widząc bankomat postanowiłem wybrać parę koron na początek co okazało się zbawienne, jako że pół godziny później w związku z nieautoryzowanym użyciem kart musiałem je wszystkie zablokować.

Bornholm objeżdżałem według wskazówek zegarka kierując się najpierw na południe, później na zachód, północ i wschód aczkolwiek moja jazda przypominała momentami zygzak, ponieważ często jechałem gdzieś, by później przejechać w niewielkiej odległości od miejsc, w których już byłem. Czasu miałem sporo, nie spieszyłem się, gdy znudziłem się jazdą znajdowałem sobie miejsce piknikowe z ławkami, na których mogłem usiąść, odpocząć i coś przegryźć. Aparat miałem nieustannie na szyi żeby nie wyjmować go i chować co chwilę dlatego gdy tylko zauważyłem jakieś ładne miejsce, a takich było pełno co kawałek, przystawałem robiłem zdjęcie i jechałem dalej nierzadko przemierzając dany odcinek dwukrotnie w poszukiwaniu lepszego ujęcia lub światła.

Mimo, że nocowanie na dziko na Bornholmie jak i w całej Danii jest zabronione to mijałem wyznaczone miejsca z ławkami, szałasami i terenem pod ognisko oznaczone jako „prymitywny teren noclegowy”. Poza wszechobecnymi kempingami niektórzy mieszkańcy oferują kawałek swojego trawnika za około 25 koron. Nie należy jednak liczyć na coś więcej, ponieważ z tego co czytałem do dyspozycji jest najczęściej jakaś forma zimnej wody.

Przez pierwsze dwa i pół dnia gdy kierowałem się na zachód w stronę Ronne wiatr wiał mi cały czas w twarz, a temperatura wahała się między 13C-22C. Trzeciego dnia natomiast gdy byłem w okolicach Hasle, ochłodziło się, zaczęło padać, a niecałą godzinę później świeciło już słońce i były 24C. Taka też pogoda pozostała do końca mojego pobytu na wyspie.

Jeśli chodzi o samą jazdę to jest to można powiedzieć raj dla rowerzystów jako, że wyspę pokrywa gęsta sieć ścieżek rowerowych, których jest 235 kilometrów. Ścieżki wytyczono poboczami dróg, między polami, pośród lasów na starych nasypach kolejowych, po których pół wieku temu kursowały jeszcze pociągi. Wszystkie są ponadto dobrze oznaczone i naprawdę ciężko się jest zgubić, a ze względu na mały ruch samochodowy i wyjątkowe względy jakimi cieszą się cykliści jazda jest niewątpliwie przyjemna, spokojna i bezstresowa.

Jakby tego było mało, wszelkie źródła jednoznacznie twierdzą, że klimat na Bornholmie jest cieplejszy niż u polskich wybrzeży. Między innymi dlatego można w przydomowych ogródkach natknąć się na morwy bądź figi. Co więcej, woda jest cieplejsza, czystsza i bardziej przejrzysta, a piaszczyste południowe plaże zachęcają do kąpieli.

Mimo tego, że wyspa jest stosunkowo niewielka to na tak małej przestrzeni oferuje sporo. Począwszy od pól golfowych, wszelakich aktywnościach na świeżym powietrzu, w wodzie i pod wodą po muzea, festyny i inne wydarzenia kulturalne. Może dlatego Bornholm bywa nazywany Skandynawią w pigułce bo można tam znaleźć ciszę, spokój, bezpośredni kontakt z przyrodą i mieszkańcami, którzy są otwarci i przyjaźni dla turystów.

Zapisy śladu trasy z GPS:

Dzień 1

Dzień 2

Dzień 3

Dzień 4

Dzień 5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.